To ty masz kręcone włosy?! To naturalne? Nie kupione na Ebayu . A tak na serio wiele osób z mojego otoczenia pyta jak ja to robię… I jak tu w kilku słowach opowiedzieć o OMO, równowadze PEH i sposobie stylizacji? Nie da się! Dlatego powstał ten post. Także przedstawiam Wam mój proces stylizacji – to ciąg dalszy do mycia (które szczegółowo opisałam tutaj), wszystko odbywa się na wilgotnych włosach.
STYLIZACJA
Po zmyciu odżywczej odżywki – w zależności od potrzeb (emolientowej, humektantowej lub proteinowej). Nakładam na włosy odżywkę bez spłukiwania.
b/s (odżywka bez spłukiwania): na ociekające wodą włosy nakładam równomiernie, delikatnie trochę odżywki (uprzednio rozcieram ją w dłoniach i jedynie przesuwam po pasmach włosów). Potem ugniatam włosy, przyciskając je do skóry głowy (by tworzyły się loki). Ok. 2 min. To już PIERWSZY etap tworzenia loków.
stylizator: następnie trochę oblewam włosy chłodną wodą, tak by były lekko wilgotne. Nakładam stylizator (żel, krem lub piankę) i znów ugniatam włosy. Teraz dłużej ok. 3-5 min. To DRUGI etap tworzenia loków.
plopping: nadmiar stylizatora i wody odgniatam w BAWEŁNIANĄ koszulkę, by włosy były bardziej suche. W drugą koszulkę nakładam na włosy (przygniatając uformowane loki do skóry głowy) i w takim turbanie chodzę ok. 10-15min.
suszenie: Używam dyfuzora i średniego nawiewu, pasma loków ugniatam dyfuzorem do skóry głowy i suszę loki.
Jako że włosy myję wieczorem, to suszę je i delikatnie mokre związuję w delikatnego koka na czubku głowy– w tym celu polecam wziąć szeroką gumkę, im delikatniejsza tym lepsza, chodzi o to by włosy się nie poodgniatały. W nocy podsychają sobie włosy całkowicie.
zabezpieczenie: Rano rozwiązuję delikatnie gumkę. A we włosy wgniatam albo serum silikonowe albo odrobinę oleju lnianego (uprzednio rozcierając go w dłoniach). Gotowe!
Mam nadzieję, że w wytłumaczyłam Wam to zrozumiale. W razie wątpliwości piszcie śmiało .
Domyślam się, że na pierwszy rzut oka dla nowicjusza całe mycie będzie zajmować strasznie dużo czasu. Ale tak naprawdę nikt Wam nie każe non stop siedzieć w łazience. Zarówno po nałożeniu oleju czy odżywki możemy w efektownym upięciu/turbanie chodzić po domu i wykonywać zwykłe codzienne czynności. Zazwyczaj w między czasie ogarniam dzieciaki – robię kolację, kąpię itp. To wszystko wymaga dopracowania. Fakt początkowo może to zajmować dużo czasu, ale później nabierzecie wprawy i pójdzie to zdecydowanie szybciej.
Oczywiście to nie jest tak, że każdy tą metodą uzyska loki. Z naturalnie prostych włosów nie uzyska się pięknych loków, a co najwyżej lekkie fale. W każdym razie moje włosy były kręcone, gdy byłam małą dziewczynką. Nie trwało to długo, po słynnym spotkaniu z futryną (w trakcie ucieczki przed mamą, która chciała rozczesać mi włosy) nastąpiło ścięcie włosów. Po tej historii moje włosy przestały się kręcić. Określiłabym je jako podatne – w wilgotne dni gdzieniegdzie potrafiły się pofalować. Wystarczyła godzinka w wałkach bym miała mocne loki. Użycie prostownicy nie dawało gwarancji tafli prostych włosów. Od co zawsze żyły własnym życiem. Czasem mi się to podobało, czasem denerwowało – wtedy w ruch szły wsuwki gumki, upięcia i warkocze. Stosunkowo niedawno zdecydowałam się spróbować sił w wydobyciu skrętu. Na razie nie mogę poszczycić się jakimś genialnym rezultatem, ale to pewnie dlatego, że mam długie, gęste i ciężkie włosy. Niemniej jednak czasem coś się tam kręci i już z tego faktu jestem bardzo zadowolona. Moje włosy raczej wróciły na tory kręcone, gdyż po rozczesaniu ich na sucho wyglądam jak wkurzony Chopin (czy jak toś woli – Hagrid).
Dlaczego dopiero teraz powzięłam takie kroki? Może to głupie, ale wcześniej nie wpadłam na to, że moje włosy będą się kręcić. Zawsze i fryzjerki i wszyscy z mojego otoczenia określali je jako „podatne” – na jakieś okazyjne wyjścia dały się ładnie pokręcić i tyle. Nie wpadłam na to, że dzięki odpowiedniemu myciu będę w stanie bez użycia wałków czy lokówki wydobyć skręt.
A czy Wy pomagacie naturze czy też idziecie jej na przekór? Lubicie swoje włosy?
Wkurzyłam się i ścięłam włosy na dłuższego boba? teraz tylko szampon i odżywka+maska a potem suszarka i okrągła szczotka. Szybko, szybko i jeszcze raz szybko. Nie miałam nerwów do zapuszczania i pielęgnacji ☹️ ale jestem ciekawa, czy moje też by na powrót były kręcone…??
Madziu myślę, że byłyby. Tylko może dłużej potrwałby ich „powrót” do loków.
Ja też kiedyś doświadczyłam efektów kręconych włosów. Pierwszy raz, wiele lat temu, jako nastolatka poszłam ściąć włosy z bardzo długich na bardzo krótkie. Wtedy nagle okazało się że mam loki 😛 o kilku miesiącach wrociłam do tego samego fryzjera ale niestety po kolejnym cięciu włosy były całkiem proste!
Kolejny raz to było na wyjedzie rekolekcyjnym do Wisły. Też jako nastolatka. Poszłam umyć włosy (rano) i gdy naturalnie same przeschnęły okazało się znów że się mocniej kręcą. Gdy jednak wróciłam do domu loki zniknęły – zostały moje fale… Ciekawe to dla mnie, czemu tak:P
W pierwszym przypadku – cięcie – od niego BAAARDZO dużo zależy. Gdybyś poczytała grupę curlygirl na fb to byś wiedziała, że dziewczyny potrafią na drugi koniec Polski pojechać do fryzjera, który wie jak się z lokami obchodzić (niestety takich w Polsce wciąż jest bardzo mało). Dla włosów kręconych największe zło to używanie degażówek – strasznie niszczą falowaną strukturę włosa – przez to się włosy prostują. Co do twojego „drugiego razu” myślę, że skład wody (kranówy) też tutaj mógł mieć znaczenie… Ponoć im bardziej twarda woda, tym loki trudniej uzyskać (Wisła, bliżej gór, więc podejrzewam, że wodę mają tam lepszą). Dziewczyny kupują filtry i inne cuda! Naprawdę co poniektórym to zazdroszczę samo zawzięcia w dążeniu do pięknych włosów.