Cześć Kochani! Dzisiaj przychodzę do Was z troszkę luźniejszym postem. Taką rozkminą, ale i trochę uchyleniem rąbka tajemnicy pożycia małżeńskiego cheeky. Jak to poważnie brzmi!  Dużo z mężem rozmawiamy i hmm często pada z naszych ust pytanie: „Czy to my jesteśmy nienormalni (że robimy inaczej) czy to z innymi jest coś nie tak?”

Każdy zetknął się z anegdotkami na temat tego, jak to żona chowa zakupy przed mężem, a to nowa sukienka, a to bluzka, a potem wmawianie: „Aaaa  to? To stare przecież jest”. Kto się z takim tekstem nie zetknął. Tak, tak. Każdy tak robi. Właśnie dla mnie to jest dziwne… Tzn. taki schemat jest aż tak utarty, że nawet ja pokazując mężowi co kupiłam od razu zaznaczam, że promocja, że opłacało się itd. A mąż do mnie: „ale po co się tłumaczysz?”. No właśnie! Panie i Panowie – po co?

  • Po co chowacie przed sobą zakupy?

  • Po co jakieś podchody, tajemnice?

  • Po co on bądź ona marudzi, gdy ty kupisz drugą bluzkę w tym miesiącu? 

A potem tajemnice i tłumaczenia, bo jak on/ona się dowie to będzie mi marudził…. Tutaj prowadzimy rozkminę życiową z mężem: czy ta druga strona jest aż tak rozrzutna? Czy naprawdę 90% kobiet kupuje na potęgę ciuchy i musi je chować przed partnerem? Naprawdę partner musi pilnować swej połówki bo inaczej puści go z torbami?

Zastanawiam się i naprawdę tego nie rozumiem. Z mężem nigdy nie mamy przed sobą takich tajemnic (oprócz prezentów na święta czy urodziny). Wręcz odwrotnie cieszę się jak mogę pokazać mu, co udało się upolować dla mnie, dzieciaków czy dla niego.

W dzisiejszych czasach w większość związków zarówno on, jak i ona pracują. Budżet rodzinny jest zasilany z dwóch stron… To dlaczego jeden, drugiego ma rozliczać? Dla mnie zdroworozsądkowym podejściem jest WSPÓLNE kontrolowanie budżetu. Jeżeli mamy jakiś nadrzędny cel, na który oszczędzamy, to przecież oszczędzamy oboje. Fakt jeden z partnerów może być bardziej skłonny do naruszania oszczędności od drugiego, ale pomimo to uważam, że przecież dbamy o wspólne dobro i „ściągnięcie na ziemię” w odpowiedniej sytuacji – po prostu rozmowa: „Kochanie, słuchaj w tym miesiącu nie damy rady…” – powinno wystarczyć.

Ale dobra, dobra teoria teorią… Jak to jest u nas?  Mamy główny cel, na który oszczędzamy pieniążki. Każdy z nas ma własne konto bankowe, na które dostaje własne wynagrodzenie. Uzgodniliśmy kto jest odpowiedzialny za kupno czego (ja kupuję ciuchy, płacę za szkołę, mąż za paliwo i rachunki; jedzenie  i  środki codziennego użytku kupujemy wspólnie). Większe wydatki konsultujemy. Mówię tu nie tylko o kupnie auta czy mikrofalówki, ale także o droższych „zachciankach”. Mąż pasjonuje się fotografią, a ja robieniem kosmetyków naturalnych. Obie nasze pasje wymagają nakładu pieniędzy. Nie szalejemy, ale od czasu do czasu inwestujemy w nasze pasje ot co. Staramy się wspierać w naszych zainteresowaniach, a nie skutecznie zniechęcać.

Jest tyle możliwości… Sklepy stacjonarne, internetowe… Jak to wszystko ogarnąć? Być na czasie i nie przegapić dobrych okazji? Tak, jak i z wydatkami tak i tu króluje u nas podział.

Matka ogarnia allegro, decathlon, aptekę internetową, sklepy z kosmetykami

Ojciec ogarnia alliexpres (w tym także kontroluje kurs dolara), sklepy z elektroniką (zarówno stacjonarne i internetowe)

Wspólnie zastanawiamy się nad rozpieszczaniem dzieciaków (słodycze, zabawki etc.), zakupami spożywczymi i przemysłowymi.

Wiąże się to z częstym przeglądnięciem stron WWW, gazetek z ofertami tygodniowymi sklepów…Gdy dzieciaki położymy spać nasz pokój zamienia się w centrum dowodzenia… każdy przy swoim komputerze + w tle puszczony serial, który oglądamy. Każdy przegląda, co ma do przeglądnięcia. Dokańcza prace biurowe, a później wspólnie oglądamy. Pożyteczne z przyjemnym. Również oglądanie odmóżdżających demotów czy filmików. Rozmowa o mijającym dniu i ustaleniem spraw na kolejne dni. Ja mam sklerozę, więc większość rzeczy zapisuję w kalendarzu (tak kalendarz A4 to mój niezbędnik). Po prostu mam wrażenie, że mam wszystko pod kontrolą, a to lubię wink.

Czy jesteśmy zorganizowani? Myślę, że tak. Czy udaje nam się wypełnić wszystkie postawione sobie zadania? Zapewne nie. Jednak nie zraża nas to, przecież każdy może mieć gorszy dzień. „Robota nie zając, nie ucieknie”. Jutro też jest dzień. Czasem każdy potrzebuje dnia leniucha.  Od co.

To nasz sposób na ogarnięcie „wszystkiego”. System działa raz lepiej, raz gorzej. Czasem zdarzają się wpadki – nieudane zakupy internetowe czy kupienie przedmiotu marnej jakości. Zdarza się, ale nie poddajemy się i dużo czasu poświęcamy na to by kupić coś dobrego, a tanio. W sumie chyba dobrze nam to idzie, bo coraz więcej znajomych pyta nas w sumie o allegro. Jakoś ciągle zakupy na platformach krajowych są chętniej wybieraną opcją. Tylko słyszę: „polećcie sprzedawcę”, a „czy to się opłaca?” , a „gdzie kupiłaś?”. Chętnie się dzielę swoimi spostrzeżeniami.

Jak u Was wyglądają zakupy? Też lubicie rozejrzeć się na rynku zanim zainwestujecie pieniądze w danym miejscu? Czy ukrywacie przed partnerem swoje wydatki? Podzielcie się swoimi sposobami, przemyśleniami a może śmiesznymi sytuacjami związanymi z zakupami. Pozdrawiam Was serdecznie!