Dziś chcę powiedzieć Wam troszkę o ziołach indyjskich. O ich zastosowaniu w pielęgnacji moich włosów i efektach, jakie dzięki nim uzyskałam. Dlaczego postanowiłam wybrać coś indyjskiego? Dlaczego nie posiłkowałam się naszymi rodzimymi ziołami? To nie tak, że „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Czasem używam pokrzywy, łopianu. Po prostu chciałam spróbować czegoś nowego, egzotycznego. Ponadto słyszałam wiele dobrego na temat indyjskich ziół. Dlatego postanowiłam przekonać się na własnej skórze czy to, co o nich mówią jest rzeczywiście prawdą.

Będę mówić o dwóch ziołach: NEEM i AMLA. Na temat pierwszego z nich można znaleźć publikacje naukowe, które potwierdzają jego szeroki wachlarz możliwości leczniczych. Wszystkie części liści drzewa neem – kwiaty, nasiona, owoce, korzenie i kora – są tradycyjnie stosowane w leczeniu stanów zapalnych, infekcji, gorączki, chorób skóry i chorób zębów. Wykazano, że liść neem i jego składniki wykazują immunomodulujące, przeciwzapalne, przeciwgrzybicze, przeciwbakteryjne, antywirusowe, przeciwutleniające, antymutagenne i przeciwnowotworowe działanie [1]. Zatem jakiego działania możemy spodziewać się na naszych włosach?

NEEM dla włosów i skóry głowy:

-skuteczni walczy z łupieżem

-reguluje wydzielanie sebum (zmniejsza przetłuszczanie)

-jest naturalnym środkiem antybakteryjnym.

Jeżeli chodzi zaś o AMLĘ jest to jedno z najstarszych orientalnych lekarstw wymienionych w Ajurwedzie, jako potencjalny środek na różne dolegliwości. W Indiach stosuje się ją w profilaktyce choroby wrzodowej, u chorych na cukrzycę oraz w efektach pamięciowych [2].

AMLA dla włosów i skóry głowy:

-reguluje wydzielanie sebum

-działa oczyszczająco

-zapobiega siwieniu włosów / przyciemnia je

-stymuluje wzrost włosów.

Dla mnie najważniejszym było wzmocnienie włosów, ale nie ukrywam, że także ich przyciemnienie. Nie chciałam bawić się jeszcze w regularne farbowanie. Trudno w to uwierzyć, lecz na mojej głowie wciąż króluje naturalny kolor. Dlatego szukałam „zdrowej” alternatywy dla farb drogeryjnych, by móc przykryć pierwsze siwe kosmyki.

Produkty firmy HESH
Zioła zakupiłam na allegro. Są drobno zmielone, pakowane w folię oraz kartonowe pudełka. Po ich otwarciu, należy uważać, bo bardzo łatwo przy każdym dotknięciu woreczka zioła się pylą. Dlatego uznałam, że bezpieczniejszym i bardziej praktycznym w użyciu będą pudełka. Dlatego ziółka przesypałam do pustych pudełek po odżywkach.

Jaki był plan?

Stosować papkę przynajmniej 1 raz na 2 tygodnie nakładając ją jedynie na część włosów znajdującą się blisko skóry głowy.

Przygotowanie papki:
zioła należy zalać przegotowaną ciepłą (ale NIE gorącą!) wodą.
Osobiście dodatkowo przykrywałam je na 2-3 minutki talerzykiem by ładnie połączyły się z wodą. Potem dodawałam do nich ok, 5-6 łyżeczek balsamu do włosów Babuszki Agafii (cedrowego, malinowego), by ułatwić jego aplikację.

Aplikacja:
Robiłam przedziałek, co 2-3 cm od linii prawego ucha przesuwając się w stronę lewego ucha, delikatnie wmasowując

w dany rejon papkę. Trzymałam ją na głowie ok. 15-20 minut. Następnie zmywałam z włosów i myłam je delikatnym szamponem.

 

Efekty:
Już po 3 aplikacji mogłam zauważyć minimalne przyciemnienie siwych włosów. A po 2 miesiącach mogłam pożegnać się całkowicie z siwymi włosami.
Jestem bardzo zadowolona z efektów. Nie spodziewałam się, że będą one tak szybko zauważalne. Niestety trzeba być regularnym w stosowaniu, bo zaniechanie działań sprowadza nas na początek drogi. Pozbyłam się pierwszych oznak starości i wzmocniłam włosy!

 

Polecam dla szukających czegoś do przyciemnienia włosów.