Przychodzę do Was z naszą nowością. Stworzoną z potrzeby, może trochę wcześnie, ale niestety potencjał jest. Predyspozycji genetycznych nie oszukamy. Dlatego wolimy działać od samego początku.

Nie wnikając na razie w potrzeby oraz w treść stworzonego schematu mycia twarzy dla naszego (prawie) nastolatka zadajmy sobie podstawowe pytanie.

Po co w ogóle tworzy się schematy obrazkowe?

Sama długo nie widziałam sensu tworzenia takich pomocy. Przecież syn rozumie, co do niego mówię, sam zdaje sobie sprawę, co musi zrobić. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że większość dzieci z ASD ma dużo lepszą pamięć wzrokową. Poza tym widać ile „kroków” będzie zajmować dana czynność (konkretna ilość obrazków). Szczególnie jest to przydatne i motywujące w początkowej fazie nauki schematu, gdy dana czynność przysparza wiele trudności i raczej dziecko przyjmuje ją, jako przykry obowiązek. Warto przyłożyć się do stworzenia takiego schematu i wziąć pod uwagę indywidualne potrzeby dziecka.

U nas na tapecie prawidłowe mycie twarzy. Zaczął pojawiać się trądzik. Trzeba delikatnie zacząć działać, by problem nie urósł do kolosalnych rozmiarów. Mam porównanie, jak wyglądało to bez schematu, a jak z. Naukę zaczęliśmy na 2 dni przed stworzeniem pomocy obrazkowej. Młody tupał. Był niecierpliwy i wyskakiwał z łazienki, jak poparzony, gdy był już koniec. Natomiast, gdy pojawił się schemat wiedział, co go czeka i co trzeba jeszcze zrobić by był już koniec. Dużo spokojniej znosił cały proces. Zobaczymy, jak schemat spisze się na dłuższą metę. Na razie pierwszy dzień za nami. Troszkę potrwa zanim będzie w stanie opanować sam cały rytuał. Tym bardziej, że zmoczenie twarzy, szczególnie oczu, wiąże się z dość znaczną obawą. Na razie muszę go wyręczać, ale wiem, że przyjdzie taka chwila, że sam wszystko opanuje. Tak samo było z samodzielnym korzystaniem z toalety czy kąpielą. O tych schematach pisałam TUTAJ.

Kilka słów jeszcze o naszym schemacie. Warto było zrobić wersję „męską”, choć nie ukrywam, że znalezienie chłopięcych obrazków z pielęgnacją twarzy było nie lada wyzwaniem. Jednak dużo większy wybór jest w wersji żeńskiej. Tak, jak wspomniałam dobrze było się wysilić, bo syn od razu rozpoznał fakt, że na obrazkach jest chłopiec. Uśmiechnął się i był bardziej chętny do wykonywania czynności. Nasz schemat stworzyliśmy z kilu znalezionych w Internecie. Niezbędne poprawki naniósł mąż. Dorysował to i owo na tablecie graficznym i tak powstała nasza pomoc.

Dobrym pomysłem okazało się wydrukowanie etykiet na kosmetyki, które syn będzie używał. Wyglądają, tak samo jak na schemacie. Przez co syn nie będzie miał problemu w odróżnieniu, co jest żelem, tonikiem, a co kremem.

Syn od teraz ma własną półeczkę w łazience, z własnymi kosmetykami i jest z tego faktu niezmiernie dumny!

A Wy jak działacie? Schematy obrazkowe są dla Was codziennością czy wybieracie instrukcje słowne?