Tak się składa, że dawno nie pisałam. Ojjjj a to za sprawą NOWOŚCI w naszym życiu. Nowe przedszkole, nowa Pani wychowawczyni, nowi koledzy i nowe rozterki życiowe od 1 września czekały na mojego synka. Zaaferowana byłam równie bardzo (jak nie bardziej) co on. Ale jak zwykle strach miał wielkie oczy. Trochę smutku w chwili rozstania z „mamusiną spódnicą”. Większa „przylepa” po powrocie do domu. A najzabawniejsze (nie wiem czy u was też tak jest), że większa niechęć w kładzeniu się do łóżka. Jakby późniejsze pójście spać gwarantowało, że następnego dnia nie pójdzie się do przedszkola. Wszystkie chwyty dozwolone! Batalia była zacięta, ale doszliśmy z moim urwisem do porozumienia. Smykowi spodobało się w przedszkolu i nasze pertraktacje nad porannym ubieraniem trwają coraz krócej wink. A wam jak minął pierwszy tydzień września?