Cześć Wszystkim!

 

Dużo jest tematów, które chcę omówić, ale jakoś tak czekam i czekam. By było tego więcej, by było sensownie. A potem nie wiem, od czego zacząć…

To tak, żeby było inaczej. Zacznę od końca…

Ale, ale w gruncie rzeczy ma to SENS! Będzie to obraz najbardziej aktualny, to czym się obecnie zajmujemy.

 

O co chodzi?

O naukę alfabetu.

Na pozór prosta rzecz. Piszemy, rysujemy, poznajemy kilka rzeczy na daną literę. Z każdą literą postępujemy tak samo.
Wiele materiałów na temat każdej litery można znaleźć. Jednak jak to często bywa, tworzy się je z myślą o dzieciach w normie rozwojowej. Jednak, gdy mamy dziecko z niepełnosprawnością intelektualną dochodzą kolejne problemy (nie taka liniatura, za kolorowa pomoc, za mało miejsca do pisania), do których rozwiązania musimy stosować niekonwencjonalne metody.

Nie zapomnę, jak wiele nerwów, rozczarowań i załamywania rąk towarzyszyło mi przy nauce liter syna. Niestety główny problem tkwił w tym, że nabyta wiedza bardzo szybko wyparowywała mu z głowy. Póki jeszcze codziennie ćwiczyliśmy jakoś sobie generalizował wiedzę, ale wystarczyły 3-4 dni przerwy, a już tworzyły się luki w pamięci i poznane litery zaczynały się mylić.
Sytuacji nie poprawiało zwiększenie ilości wykonywanych ćwiczeń (kart pracy, prac plastycznych i zabaw). Instynkt podpowiadał mi, że czegoś brakuje… By znaleźć to COŚ naprawdę długo błądziłam. Wiele zaniechań z mojej strony było… Bo ile można… Znów zaczynać na nowo…
Pomijam tutaj fakt, że syn też ewidentnie miał dość. Denerwował się, że nie umie (że zapomniał) i ja się denerwowałam. To było błędne koło, z którego nie za bardzo wiedziałam jak wybrnąć…

 

KROPKA NAD I

Dopiero po wprowadzeniu litery (wraz ze wszystkimi zadaniami, które wcześniej robiliśmy) i dopasowaniu do niej jednej, konkretnej rzeczy (obrazka) i opieraniu się później o niego – zawsze wracamy do tego jednego wybranego obrazka. TAK. SKOJARZENIA to coś, co nam się bardzo mocno sprawdza. Fakt wymaga kilka prób. Pomyślenia i sprawdzenia, jakie słowo kojarzy się dziecku z daną literą. Umówmy się dziecko z niepełnosprawnością intelektualną, z mocno ograniczoną mową, samo nam tego nie powie. To my musimy zaprezentować kilka rzeczy i sprawdzić, co będzie najbardziej odpowiednie…
U nas sporą część zajmują postacie z bajek, następnie bliskie synowi przedmioty codziennego użytku aż po kilka zwierząt czy elementy przyrody. Wszystko, co jest mu dobrze znane, co lubi, co wiąże się z miłymi wspomnieniami (wakacje, smakołyki).
Oczywiście można powiedzieć, że przecież takie „gotowce” już znajdziemy na Internecie… A jak agrafka, B jak buty itd. Z obrazkami, z podpisami. Oczywiście, że tak… Ale akurat te wybrane rzeczy na mojego syna nie działają… Chociażby te buty… wałkował przez ponad 2 lata… Ni jak mojemu synowi nie chciały się zakodować w głowie. A wprowadziłam na B balon i zapamiętał i skojarzył z dnia na dzień…. Gdy zobaczyłam, że balon z nami „został” mimo przerw w ćwiczeniu wiedziałam, że jest to droga, którą mamy podążać.

Takie wprowadzenie obrazka do kojarzenia było dla nas punktem zwrotnym. Wróciliśmy na dobrą drogę i cały czas podążamy do przodu. Wszystko zostało uporządkowane.

Świat stał się znów kolorowy! Jegomość jest dumny z siebie, że wie, że pamięta. Dla mnie to też taki wielki spokój wewnętrzny, że NAPRAWDĘ robi postępy.

Mamy motywację do działania i widzimy, że ma to sens. Jeszcze chwilka, a zamkniemy cały alfabet. Na chwilę obecną zostały nam wszystkie polskie litery (ą, ę, ń, ż, ź, dż, dź).

 

DALSZE KROKI

Kolejną kwestią będzie, jak jegomościa nauczyć by poznane litery potrafił łączyć w słowa.

Już teraz się nad tym zastanawiam także, jeżeli macie jakieś sprawdzone sposoby to chętnie wysłucham waszego doświadczenia i rad.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich rodziców i terapeutów, którzy obecnie są w temacie poznawania liter. Oby Wam dobrze szło 😊.