Wczoraj zarejestrowany do lekarza: mąż (wrócił wcześniej z pracy… no tak niedoleczony i ciągle na wysokich obrotach… ile można? Organizm w końcu się zbuntował), córa (paskudny kaszel i ropny katar. A wydawało się, że już jej przechodzi).

13:00  – oboje już po wizycie. Oboje antybiotyk… + inne „gadżety” = 150 zł nie nasze (wydane w aptece).

„Jesień” tej zimy – bo tą ulewę z zimny wiatrem i paskudną wilgoć inaczej nie umiem nazwać. Pomór szaleje w przedszkolu, wśród dorosłych. Smog, pyłki i inne paskudztwa w powietrzu. Kumulacja tego wszystkiego sprawia, że tej zimy zużyliśmy już ogromne ilości wit. C, syropów na odporność, probiotyków, a i tak lądujemy chorzy.

U was też tak jest? Moje dzieci nigdy tak często nie chorowały. Córa z natury była silniejsza od syna.
A teraz 2 tygodnie przerwy i znów ona chora. Zresztą syn od kilku dni skarży się na gardło, aż boję się w ogóle myśleć o tym co może z tego bólu wyniknąć….

Mam nadzieje, że u was więcej zdrowia. Proszę napiszcie, jak wy bronicie się przed „epidemią” tej zimy.