Przychodzę do Was z krótą recenzją hydrolatu, który zapoczątkował u mnie wkroczenie w nową firmę i poznawanie jej asortymentu. Mowa tutaj o marce Your natural side, której hydrolaty miałam okazję zakupić na targach kosmetyków naturalnych Ekocuda online, które odbyły się w weekend 13 – 14 czerwca. 

Wtedy to zakupiłam z tej firmy tylko i wyłącznie hydrolaty. Wcześniej cały czas używałam hydrolatów od Ecospa. Post zbiorczy na ich temat możecie znaleźć tutaj. Zmieniając markę postanowiłam wybrać takie hydrolaty, których u poprzedniego dostawcy nie miałam szansy dostać. Dlatego wybrałam hydrolaty z: champaka, ylang ylang, zielonej herbaty, jaśminu, trawy cytrynowej i eukaliptusa.

Ten ostatni wybrałam, jako pierwszego do testowania.

 

HYDROLAT EUKALIPTUSOWY YOUR NATURAL SIDE

 

Zaczęłam jego tesotowanie tydzień po jego otrzymaniu, czyli 23 czerwca.

Niby człowiek już był świadomy, że przecież hydrolaty nie pachną tak, jak owoce czy liście danego krzewu (drzewa), ale z tym co spotkałąm się w przypadku hydrolatu z eukaliptusa zszokowało mnie i rozłożyło na łopatki. Stosowałam często olejek eukaliptusowy do aromaterapii czy mieszanek odstraszających owady. Spodziewałam się choć minimalnie zbliżonego zapachu bądź też woni wilgotniej ziemi, której nutę wyczuwałam już  w niejednym hydrolacie. Tutaj jednak przy pierwszym psiknięciu poczułam totalne odrzucenie. W sumie to jestem osobą dość odporną na zapachy. Lubię zarówno te mocno ziołowe (np. wcierek Banfi – wprost uwielbiam), jak i delikatne, kosmetyczne czy wręcz bezwonne. Niestety zapach tego hydrolatu był dla mnie mocno nieakceptowalny. Pachniał mokrą szmata, już taką która trochę leży, taką lekko stęchłą. Ponadto niestety zapach dość mocno utrzymywał się na skórze. Nawet, gdy ja w końcu przestawałam go czuć, to mąż nawet w późnych godzinach popołudniowych wyczuwał na mojej skórze ten hydrolat, którym popsikałam się o godz. 7:00. Nie będę się rozdrbaniać, bo proszę, o czym my tu mówimy. Dlatego zużywałąm go bardzo na siłe. Rozcieńczałam nim maseczki. W trakcie tonizacji nie szczędziłam go, by po prostu szybciej go zużyć. Chyba pierwszy raz natknęłam się na taki kosmetyk, którego zapach był dla mnie nie do przeskoczenia…

Może wybrałam z pośród zakupionych ten najgorszy? Nie wiem… Minęły 2 miesiące od jego stosowania, a ja jakoś wcale nie mam ochoty sięgać po kolejny.

Dobrze, zostawmy już ten nieszczęsny zapach. Jak z działaniem? Tonizować na pewno tonizował skórę. Może też delikatnie uspokajał podrażnienia. Jedynie co bardzo mi się spodobało w tym hydrolacie to jego atomizer. Wprost genialny! Tworzył taką bardzo bardzo delikatną mgiełkę. Nie chodzi mi o to, że tak mało produktu wydostawało sięz atomizera, ale o to jak fenomenalnie był on rozproszony. Delikatnie otulała całą twarz mgiełka hydrolatu. Samo psikanie było bardzo komfortowe. Mam nadzieję, że w pozostałych hydrolatach system rozpylający jest równie dobrze opracowany. Plusem także jest oczywiście szklane opakowanie, które z powodzeniem po wykorzystaniu hydrolatu można użyć ponownie. Za pojemność 100 ml zapłaciłam niecałe 17 zł. Bez promocji jego cena oscyluje w granicach 20-24 zł.

Jak myślicie, który hydrolat powinnam użyc w następnej kolejności? Oczywiście spróbuję wszystkich zakupionych smiley. Może nie będę sięgać jeden po drugim, ale co jakiś czas znowu wrócę do hydrolatów Your natural side. Mam nadzieję, że któryś w końcu mnie zachwyci i sprawi, że będę miała chęć wypróbowania innych kosmetykow tej marki.

Znacie markę Your natural side? Może inne ich produkty okazały się dla Was hitem?