Nasz chłopczyk idzie do pierwszej klasy! Dopiero co zaczął chodzić do przedszkola… A tu tak to minęło. Z jednej strony dużo radości, tyta, nowe twarze. Z drugiej trochę troski i strachu przed tym co nowe i nieznane. Zobaczymy jak sobie nasz urwis poradzi, w nowych obowiązkach i nowej rutynie. Skończy się całodniowa zabawa. Tylko zadania domowe i nauka. Z jednej strony wiem, że jest do tego gotowy. Z drugiej szkoda mi go, że traci tą swoją taką beztroskość. Jego siostra nadal w przedszkolu – harce, zabawy i wycieczki. Młodego trzeba przypilnować, czy ma strój na w-f spakowany, czy zeszytów nie zapomniał i wiele, wiele innych. Zarówno syn, jak i ja musimy to sobie w głowach poukładać laugh. Zacząć ogarniać i troszkę nasz plan dnia zmodernizować, aby w jego ramy weszła nauka, a ubyło trochę zabawy. Na razie pierwszy dzień trwa. Pisze tego posta i zastanawiam się, jak mu idzie poznawanie nauczycieli i kolegów z klasy. Mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzuje w nowym otoczeniu.

A jak tam Wasze doświadczenia z pierwszym wypuszczeniem dzieciaków pod nauczycielską pieczę? Kto bardziej się stresował: dziecko czy rodzic?