Poranki jeszcze zimne, ale z każdą godziną słupek rtęci nieśmiało wskazuje wyższą temperaturę. Słonko za oknem coraz częściej daje odczucie ciepła. Ptaki wróciły z ciepłych krajów. TAK. Niedługo wiosna wink.

Sklepy kuszą nową paletą barw, kwiatów i innymi wiosennymi akcentami. A co to dla typowej matki polki to oznacza?

Przegląd, remanent szafy.

Swojej, ale przede wszystkim dzieciaków. My jedynie potrzebujemy odświeżenia – może kilu dodatkowych bluzek. Natomiast u dzieciaków często wiąże się to z całą wymianą szafy. Ehhh tak ciężki okres. Sprawdzania, mierzenia i planowania, co musimy kupić w najbliższym czasie.

Nie wiem jak Wam drogie mamusie, ale u mnie z tyłu głowy już gdzieś chodzi ta myśl „Sabina weź się w sobie i w końcu zacznij to robić!”. To chyba najgorsze… Zacząć. Jak samo kupowanie i szukanie okazji jeszcze jest ok. Tak wyciąganie z szafy, rozkładanie, mierzenie i sprawdzanie czy na młodego osobnika żeńskiego czy też męskiego będzie pasowała zeszłoroczna cienka koszulka czy bluzka doprowadza mnie po 10 min. do szewskiej pasji. Niestety nikt tego za mnie nie zrobi. Mąż jest w stanie ubrać piżamę mojej 5 latki 8 letniemu synowi także… metra krawieckiego w oku to on nie ma  cheeky

W każdym razie wolę w szafie poukładać po swojemu wszystkie rzeczy, bo ja będę pamiętać gdzie, co jest, a mąż na drugi dzień powie, że „tam”.

Kochani przedstawię Wam mój system, co sprawdzam po kolei. Według mnie dana część garderoby przyda się najszybciej.

  1. Kurtka przejściowa / jesienna / wiosenna – jak zwał, tak zwał
  2. Cienka bawełniana czapka i chustka na szyję
  3. Buty – trzewiki? Dla mnie bardziej od razu półbuty czy adidasy i najwyżej grubsza skarpeta. Dopiero będą chodzić, gdy z rana będzie przynajmniej z 6-7 st., a po południu przynajmniej 15.
  4. Zmniejszam ilość kalesonów, grubych rajstop i spodni polarowych do max. 2-3 par.
  5. Rękawiczki lądują w szufladzie, ale jeszcze w razie, czego w szybko dostępnym miejscu.

Plan jest taki.

Ponadto chciałabym poruszyć kwestię ubioru. Przeraża mnie, jak ludzie szybko wyskakują z płaszczy zimowych, butów i czapek. Ostatnio… jadę rano z dzieciakami, a tam mama w półbutach, a dziecko z ok. 8letnie w adidasach (na dworze 5 st.) dla mnie to jakaś masakra! Już widzę oczami wyobraźni za 2-3 dni tą samą mamusię z dzieckiem w przychodni w kolejce do lekarza.

Zeszły tydzień, gdy rano zdarzał się jeszcze przymrozek, a w porywach temp. osiągała max 2 st., z kolei popołudnia były już z powyżej 10 stopniową temperaturą, wkurzało mnie to strasznie, ale rano dzieciakom brałam grube zimowe czapki, szaliki, dodatkowy sweter pod kurtkę, do reklamówki cienka czapka i szalik, i potem zabierałam do domu grube rzeczy, a zostawiałam cienkie. I tak w dzień w dzień. Teraz najgorszy okres. Łatwo się przeziębić. Wiatr zawieje. Pogoda jest jeszcze bardzo zdradziecka.

Wiem, że wszyscy tęsknią za wiosną, ja też. Jednak proszę Was ostrożniej z lekkim ubiorem. Zawsze można coś ściągnąć. Ubierać się na cebulkę. A Wy szalejcie? Czy raczej wolicie ciepełko niżeli zmarznąć?