Któż z nas nie chciałby pozbyć się raz na zawsze zaskórników otwartych? Czarne kropki na nosie i w jego okolicach wielu z nas spędza sen z powiek. Niedawno jednak odkryłam zwykła glinkę, która jak żadna inna radzi sobie z tym problemem.

Oczywiście za pierwszym razem nie usunie wszystkich niechcianych „kropeczek”. Ale przy regularnym stosowaniu na pewno nam w tym pomoże.

Moją maseczkę wykonałam z:

-glinki błękintej – 1 łyżeczka

-alg mikronizowanych Laminaria digitata – 2 łyżeczki (zakupiłam w sklepie z półproduktami  – zrobsobiekrem)

-wody – do otrzymania odpowiedniej konsystencji – ok.3-4 łyżeczki

-2-3 kropli oleju, u mnie z krokosza barwerskiego – aby maseczka zbyt szybko nie zasychała.

Po 10 min. maseczkę zmyłam letnią wodą i powiem Wam skóra jest bardzoooo oczyszczona wink, a pozostałe niechciane kropki można łatwo wycisnąć (o ile lubicie taki masochizm).

Prosto, szybko i bez bólu. A przede wszystkim SKUTECZNIE! A na Wasze zaskórniki jaka maseczka jest idealna?