Kochani dzisiaj przyszłam do Was z pewną nowinką! Tyle lat już mój  syn chodzi po świecie i zawsze badania krwi unikaliśmy jak ognia. A dlaczego? Młody strasznie źle je znosił. Wiadomo boi się, jak każde dziecko, ale pamiętam ostatnio… Tak się zaparł w sobie, nie wiem czy to wynik adrenaliny czy zaciśnięcia pięści, ale dacie wiarę, że przestała lecieć mu krew z żyły? Normalnie Harry Potter przy nim wymięka  cheeky. Ale tak na serio… Wiadomo moment ukłucia boli. Dorosły to przetrzyma. Z dzieckiem jest już gorzej… A jeżeli weźmiemy pod uwagę chore dziecko, które np. ma bardzo często wykonywania badania krwi czy podpinane kroplówki to myślę, że każdy rodzic szuka rozwiązania jak tu dziecku ulżyć.

Otóż ostatnio w poradni specjalistycznej, do której udałam się z młodszą córką Pani poradziła mi, aby zakupić preparat o tajemniczej nazwie EMLA. Wprawdzie mówiła mi o żelu, jednakże dopiero w aptece dowiedziałam się, że żel jest na receptę. Niestety na wizytę u pediatry nie miałam już co liczyć, a badanie krwi czekało nas następnego ranka, to wykupiłam Emlę w plastrach. Nie będę Was oszukiwać…. Cena wbiła mnie w podłogę. Jeszcze jak usłyszałam, że ma postać plastrów, to ja naiwna myślałam, a to te plastry pewnie duże, przetnę jeden na pół i akurat będzie na małe rączki mojej córeczki. Niestety… Plastry są okrągłe, może sam plaster nie wygląda na mały, ale część nasączona środkiem znieczulającym jest tak mała, że nie da rady

jeszcze na pół jej przeciąć. No cóż opakowanie 33,15 zł, które zawiera 2 plastry do taniej rzeczy nie należy. Jednakże wiedziałam, że mała musi mieć pobrane sporo krwi, gdyż czeka ją wiele badań, a że zawsze wrzeszczy i wierci się, a pobranie krwi jest bardzo trudne do wykonania, dlatego nie zawahałam się użyć plastra.

Plan był następujący…. Budzik na 5:55. Dochodzę do siebie, wyjmuję plaster, punkt 6:00 naklejam go na zgięcie w łokciu. Mała się pokręciła, ale spała dalej. Pobudka o 7:20, gdy ja już z mężem ubrana. Próbujemy małą sprawnie wybudzić, ale pierwsze co robi? No co? Oczywiście chwyta za plaster jakże inaczej. I wiecie co? Pierwsze szarpnięcie i go zrywa… Powiem Wam, że to dziadostwo miało w sobie tyle kleju co najdaremniejszy klej do papieru. Nawet przykleić się go ponownie nie dało :/ No nic trudno… Miała go na ręce przez 30 min. Zobaczymy co będzie… Pojechaliśmy do przychodni. Wchodzimy na badanie… Cóż strachu córki nie zniwelowaliśmy, ale powiem Wam, że widać było, że ją nie boli. Po pierwsze nie darła się w niebogłosy. Po drugie po wyjściu z gabinetu bardzo szybko się uspokoiła. Nawet coś chciała zjeść i się napić. Mam porównanie, bo 2 tyg. wcześniej byliśmy na badania ogólnych i też miała pobieraną krew. Darła się, że hej. Po wyjściu z gabinetu z 10 min wisiała w ramionach  ojca, a potem nie chciała jeść ani pić.

PODSUMOWANIE

Pobieranie krwi bez znieczulenia Pobieranie krwi z EMLĄ

W trakcie badania:

 

strach, zdenerwowanie

ból

płacz

krzyki

wyrywanie się

 

strach, zdenerwowanie

płacz

wyrywanie w dużo mniejszym stopniu (szarpanie jedynie ręki)

Po badaniu:

 

 

strach, zdenerwowanie

płacz

odrzucenie jedzenia i picia

szybkie uspokojenie się

chęć jedzenia i picia

 

Czy się opłaca? Pozostawiam Wam decyzję. Z mojego doświadczenia, nie żałuję, że zakupiłam plastry EMLA. Drugie badanie naprawdę przebiegło dużo sprawniej i spokojniej.

Stosowaliście EMLĘ? Też jesteście pozytywnie zaskoczeni?