Cześć Wszystkim!

 

Z jednej strony dni tematyczne, czy bale przebierańców w określonym klimacie są ciekawym rozwiązaniem. Z drugiej jednak, im większe mamy już dzieciaki, coraz trudniej znaleźć konkretny strój. Także dowolność w tym aspekcie nie raz mogłaby uratować nam dupę. Tak sobie myślę :p.

Jako, że moja Gosia aktualnie największa w przedszkolu, także jestem w totalnej mniejszości. Wzięłam wyzwanie na klatę i zaczęłam kombinować.

Jak po tytule łatwo można się domyślić, dzieciaki miały być przebrane coś z dyniowym akcentem. Oczywiście, tak szukałam gotowych strojów. Najpierw allegro, potem sklepy typu Pepco, Kik, Tkmaxx. Niestety, jest mi to trudno zrozumieć, ale pod koniec października to już w sklepach w 90% stroje na Boże Narodzenie, a te andrzejkowe to czyste niedobitki. Nie rozumiem tego, bo przecież jeszcze przed Wszystkimi Świętymi czy Halloween, jak kto woli.

Nawet wyszukanie ubrań pomarańczowych niestety nie powiodło się.

Wkurzyłam się i wzięłam sprawy w swoje ręce. Znowu wyszłam z białym T-shirtem i pastelami do tkanin. Resztę akcesoriów zakupiłam w sklepie Action. Polecam Wam ten sklep, gdyż mają duży wybór akcesoriów plastycznych w atrakcyjnej cenie. Dlaczego znowu? W zeszłym roku po raz pierwszy wykonałam taką koszulkę, gdy w słodkim tonie młoda miała wkroczyć do przedszkola w dniu Tłustego Czwartku. Tutaj znajdziecie, więcej na ten temat.

Realizacja wyglądała następująco:

  1. Wyszukanie rysunków dyń w Internecie. Wydrukowanie ich w różnych rozmiarach. Posłużyły one, jako schematy do odrysowywania.
  2. Mazakiem odrysowałam kontury na koszulce.
  3. Potem oczywiście pastele w ruch i kolorowanie tych dyniowych rysunków.
  4. Następnie ozdabianie świecidełkami. W tym celu brokaty, cekiny naniosłam na koszulkę i przykleiłam klejem do tkanin.

Tutaj przedstawiam Wam fotki, jak wyglądały rysunki po prostu po pokolorowaniu ich pastelami i zaprasowaniu (oczywiście w tym celu ustawiamy żelazko na najwyższą temperaturę bez funkcji pary i to po uprzednim zakryciu rysunku ręcznikami kuchennymi).

A po dodaniu brokatów i cekin wygląda to tak.

Wydaje mi się, że tylna część koszulki, ala Myszka Miki z dyń była super pomysłem mego męża. Jak to dobrze mieć w domu informatyka, który przekształcił gotowe rysunki na komputerze dla mnie, w taki sposób, jaki tego chciałam.

 

Tworzycie takie rzeczy, dla swoich pociech? Przyznam się szczerze, że z dwojga złego wolę w 100% coś namalować, poprzyklejać niżeli uszyć. Po prostu nie umiem i nie mam cierpliwości do szycia. Uwierzcie mi zacerowanie skarpetek czy przyszycie guzików to dla mnie wystarczająca umiejętność.

 

Wydaje mi się, że taki sposób można wykorzystać w wielu sytuacjach i na wiele okazji. U mnie pewnie jeszcze nie raz zagości.