Gdy cały czas nosisz długie włosy. Spinasz je, bo gdy zapomnisz, albo zahaczysz nimi o zamek, drzwi auta, torebkę czy jeszcze, co innego. Mimo wszystko dbasz o nie, bo w końcu to atut kobiety. Wszyscy podziwiają, zazdroszczą… Ale wiecie, co?! Nie ma czego! Same schną 3 h i więcej. Z suszarką… ręka odpada mi po 30 min. Ponoć się kręcą. Tak, ale zużywam takie ilości stylizatora, że cała wypłata mogłaby na to iść. Już nie wspominając o tym, że ostatnimi czasy po noszeniu koka coraz częściej bolał mnie kark.

Uff wyżaliłam się!!!

 

Teraz przejdźmy do konkretów. Wszystko, co wypisałam wyżej znosiłam dzielnie. Czasem było lepiej, czasem gorzej. Były dni, że naprawdę cieszyłam się z posiadania tak bujnej czupryny. Ale wiecie co? Przeważały dni, kiedy miałam ich po prostu serdecznie dość. Po 2,3 gumki, żeby kok się trzymał. Ile gumek pękało w trakcie upinania koka, nie zliczę. Tak, tak to nie jest w cale takie super. A mycie ich? W trakcie prysznica jeszcze ujdzie, ale mycie na tzw. zwis  (wiecie skłon w dół i zmaczamy tylko głowę) no masakra… Musiałam przybierać ciałem kąt prosty, inaczej moje włosy już pływały w brodziku. W ciągu całego mycia od tej nienaturalnej pozy bolał mnie kręgosłup. Na szczęście mycie musiałam powtarzać co 2-3 dni, więc przynajmniej częstotliwość nie była aż takim dramatem. Moje rozterki, złości kontra głosy „z zewnątrz” – rodziny, przyjaciół, sąsiadów: masz piękne włosy, powinnaś być z nich dumna, wiele osób by takie chciało mieć. Ale przecież one nie są same z siebie takie! Serio, ludzie jeszcze w takie rzeczy wierzą?! Olejowanie, odżywki, mycie delikatnymi szamponami, zabezpieczanie końcówek, godzinne włosingi itp. – to wszystko składa się na to, że „a bo ty masz takie fajne włosy”. Mąż, gdy słyszał, że idę pod prysznic, ale będę też myła głowę to wiedział, że  + 1 h gwarantowane. Także to chyba najlepsze podsumowanie tego, jak to wielce nic z tymi włosami nie musiałam robić…

 

W końcu powiedziałam sobie dość!

A jak to ja, bo to ja 😉 Jak już coś mnie mega wkurzy to idę na całość. Także postanowiłam ściąć. Ale nie końcówki, nie 10 cm. Nie, nie…. To przecież w sumie nie zrobiłoby mi różnic.

Także tego….

 

Ta dam!!!!

– 60 cm!!!

Ścięłam na krótko. Inni mogliby rzec, że na bardzo krótko.

Włosy przeznaczyłam na peruki, także ktoś je jeszcze ponosi 😉

Wcale, a wcale nie żałuję. Głowa od razu lżejsza, a ubyło tylko 107 g.

 

Ale, żeby było zabawniej…

Pamiętajcie, żyłam tak przez 6 lat.

Pierwsze mycie po ścięciu to prawdziwa komedia.

Idę myć samą głowę – także zaspana w ogóle jeszcze – przyjmuję nienaturalną pozę (kąt prosty), zaczynam moczyć włosy i dopiero przeczesując palcami po głowie zdaję sobie sprawę, że mogę kucnąć. 1-0 dla przyzwyczajenia cheeky

Ilość szamponu – to akurat spoko, zawsze starałam się używać mało.  1:0 dla mnie wink

Do opakowania z odżywką mach ciach sięgnęłam po tą samą ilość odżywki, tylko sekunda dzieliła mnie od nałożenia tego wszystkiego na włosy, ale na szczęście zmoczenie głowy wodą już na tyle mnie obudziło, że odłożyłam spoooorą część tej odżywki z powrotem do opakowania. 1:1

Stylizator – tutaj to było wyzwanie. Nałożyłam malutko. Miałam wieeelką ochotę nałożyć więcej. Starałam się jednak działać zdroworozsądkowo – przecież krótsze włosy, obciążę je i tyle z tego będzie.

 

Efekt?

Cóż… jak po pierwszym myciu nie były jakoś wybitnie piękne. Popełniłam błąd, że nie użyłam mocnego szamponu (z SLS), żeby zmyć badziewny szampon fryzjerki (o matko! Jak on śmierdział, tyle zapachu, co on w sobie miał – trudno mi było z nim wytrzymać) – nie wiem, co w nim jeszcze było, ale skóra głowy mnie po nim swędziała (a moja skóra naprawdę jest w stanie znieść wiele), i ten przytłaczający zapach wciąż się utrzymywał. Na razie towarzyszą mi lekkie fale, gdzieniegdzie. Aktualnie jestem po drugim myciu i tych lekkich fal jest więcej. Także jestem pozytywnie nastawiona do moich włosów i będę starać się z nich wyciągnąć jeszcze więcej.

Powiedźcie też stosujecie takie gwałtowne zmiany? Potraficie wtedy od razu przestawić się na „nowy tryb”? Dla mnie to kolejna możliwość na wypróbowanie wydobycia lepszego skrętu i poznania moich włosów jeszcze lepiej. Nie wiem czy kolejne 6 lat będę zapuszczać… Szczerze? Wątpię w to bardzo. Ale cieszę się, że w sumie po raz drugi zdecydowałam się puścić moje włosy w świat, by jeszcze posłużyły komuś dalej.

Poza tym lubię patrzeć na te zszokowane twarze najbliższych, gdy nagle widzą mnie w krótkich włosach laugh

A Ty odważyłabyś / odważyłbyś się na tak drastyczne cięcie?