Dla wielu ludzi jedyna myśl, jaka kojarzy się z pokrzywą to niepotrzebny chwast, który w dodatku parzy. Nic tylko skosić, wyciąć, wytępić. A tymczasem nasze babcie wykorzystywały ją, jako antidotum na wiele dolegliwości chorobowych. Od tych wewnątrz naszego organizmu: anemia, bóle żołądka, choroby dróg moczowych oraz choroby reumatyczne. Po te zewnętrzne – dolegliwości skórne. Nie od wczoraj wiadomo, że picie naparu z pokrzyw obniża ciśnienie oraz poziom cukru we krwi. Niestety nie potrafię się tak poświęcić dla swojego zdrowia i zacząć pić napar z pokrzywy. Nawet uświadamiając sobie fakt, iż jest ona bogactwem witamin (A, K, B2, C), makro i mikroelementów, przede wszystkim żelaza, które większość z nas ma duże niedobory. Cóż, tak mam i koniec. Jakoś zawsze mam obawę, że nawet te pokrzywy zebrane na łące, z dala od miejskiego zgiełku (a takie warto zbierać!) I tak nie są dostatecznie wolne od spalin i metali ciężkich. Dlatego osobiście ograniczam się do użytku zewnętrznego.

Dzisiaj przedstawię dwa zastosowania pokrzywy, która mogą „upiększyć” nasze ciało. To najczęstsze metody wykorzystania pokrzywy przeze mnie. Uważam, że w tych odsłonach sprawdza się ona fenomenalnie!

1) Najprostsza i wymagająca najmniej czasu – PŁUKANKA POKRZYWOWA.

Jako ostatniego spłukania umytych włosów stosujemy napar z pokrzywy. Po prostu do słoika / pudełka po lodach wlewam napar z pokrzywy, jeżeli jest intensywny bądź wyjęty z lodówki dodaję do niego ciepłej wody i przelewam przez głowę w taki sposób, aby spłynął po całej skórze głowy. Staram się wtedy nie używać suszarki do włosów. Tylko lekko osuszyć je ręcznikiem i zostawić do naturalnego wyschnięcia. Regularnie stosowanie płukanki pokrzywowej zapewni zmniejszenie przetłuszczania skóry głowy, a także wzmocnienie cebulek włosów.

2) Dla ludzi z problemami skórnymi, szczególnie z TRĄDZIKIEM. Polecam MASECZKĘ Z DODATKIEM POKRZYWY. Do jej wykonania potrzebne będzie:

-3 łyżeczki białej glinki,

-2/3 łyżeczki mocnego naparu z pokrzywy (świeżej bądź suszonej)

– ½ płaskiej łyżeczki oleju kokosowego.

Wszystko zmieszać (olej uprzednio rozpuścić) i nałożyć na twarz. Do tego idealnie sprawdzi się pędzel do maseczek – osobiście polecam ten firmy Intervion (tani, a idealnie się sprawdza). Zakupiłam go tutaj https://www.aptekagemini.pl/intervion-pedzel-d-maseczek-499147.html

Sama maseczka po zmieszaniu składników ma konsystencję lekkiej pasty do zębów / margaryny. Tak mniej więcej bym to określiła. Dużo łatwiej nakłada się ją na twarz niżeli zwykłą glinkę.

Maseczkę trzymać 15-20 min (nie dopuścić do zaschnięcia – zaschnięta glinka zamiast nawilżyć wysusza!). Zmyć letnią wodą i nałożyć krem.

Moje składniki tej maseczki smiley

świeży napar z pokrzywy

biała glinka z Bioline (zakupiona tutaj https://www.aptekagemini.pl/bioline-glinka-biala-200ml.html)

olej kokosowy zakupiony w jakimś hipermarkecie, chyba w Auchan

Po zastosowaniu takiej maseczki odczuwam nawilżenie skóry. Przede wszystkim! Poza tym ma wrażenie, że moje wszelkie mocno czerwone niedoskonałości robią się bledsze. Uspokaja się ich wściekłość, co niezmiernie mnie cieszy blush. Aktualnie tą maseczkę stosuję raz na tydzień, ponieważ mam inne „gotowe” otwarte maseczki, które po prostu muszę zużyć. Myślę, że po zużyciu zapasów będę ją stosować 2, 3 razy na tydzień, gdyż lubię uczucie nawilżonej i spokojnej skóry po jej zastosowaniu.

Czy suszyć pokrzywę?

I tak i nie. A właściwie tylko tak wink

Można kupić? Można. Ale po co? Na łąkach obecnie jej pod dostatkiem. Wiem, że może obrywanie i same suszenie troszkę trwa. Po co kupować coś, czego naprawdę pełno jest wokoło. W okolicznych aptekach suszu z pokrzywy nie znalazłam… Na allegro cena średnio wypada ok. 5 zł za 100g. Może i nie dużo… Jednak ja wolę tego „piątaka” przeznaczyć na coś innego.

Jak zbierać?

Szkoły są różne. Jedni mówią, żeby zrywać tylko liście i to te młode (niewyrośnięte). Drudzy – patrz ja cheeky– obcinają całe badyle i niosą „taszki” wypełnione zielskiem :p. Dopiero w domu przelewam ten ziołowy dar natury wodą. Listki daję na durszlak by odciekły, a łodygi do gara! (nic nie może się zmarnować). Łodygi zalewam gorącą wodą i gotuję to przez 3 minuty –odcedzam, a po ostygnięciu do słoika i do lodówki (I tura naparu gotowa – do włosów, do maseczki, do przemywania twarzy – kto co lubi). Liście (powiększają moje zapasy na zimę) na blaszkę / do poszewki z poduszki / drewnianego koszyka i suszę. Często je przerzucam / trzepię tak by ładnie wyschły. Susz powinien mieć kolor ciemnej zieleni, jeżeli zrobi się brązowy to znaczy, że był źle suszony i jest do wyrzucenia. Wysuszone liście kruszę na drobniejsze kawałki i do słoika – ZAPAS GOTOWY!

II tura naparu to oczywiście zalanie gorącą woda suszonej pokrzywy smiley

Tak wygląda ususzona pokrzywa

Aaaa… po 2/3 dniach napar w lodówce zrobi się ciemniejszy (tym ciemniejszy się zrobi o ile więcej użyliście do naparu samych łodyg a niżeli liści). Jest to proces naturalny, aczkolwiek nie polecam przetrzymywania naparu dłużej niżeli 10 dni. Lepiej robić go mniej a częściej.

A więc serdecznie polecam udanie się na dłuższy spacer, by nie tylko zbadać nieodkryte przez was leśne / łąkowe tereny, ale także nazbierać, tak łaskawych dla naszej urody, pokrzyw i wypróbować przedstawionej przeze mnie maseczki. Proszę dajcie znać czy i wasza skóra ją polubiła. Pozdrawiam gorąco!