Kolejna choroba. Dziecko kisi się w domu, zamiast iść do przedszkola. Już je „nosi”. Jak tu tą energię spożytkować?

Jako, że sobota dopiero co matka ogarnęła na porządnie całonocny rozgardiasz [znów u nas jelitowa]. Zostawia dziecko na 5 minut w pokoju – idzie wyjąć ostatnie pranie – szczęśliwa, że już wszystko i wszędzie będzie czysto.

Wiecie co zastałam po powrocie do pokoju?

Niech to zdjęcie i wasza wyobraźnia podpowie wam moją reakcje…

Gdyby tylko na lustrze się skończyło… Moja mała dziewczynka w ciągu 5 minut potrafiła umazać swój stolik, krzesełko, biurko syna, podłogę, owe lustro i prześcieradło [rano, czyste założone!] w swoim łóżku.

Do wszystkich rodziców: na pewno wiecie jak się czułam…

Do singli: mimo wszystko posiadanie dzieci jest cudowne cheeky.