Coraz piękniejsza pogoda, a my siedzimy w domu… Dlaczego? A no moją córę dopadła ospa wietrzna. Podstępna! Nikt się nie spodziewał… Tym bardziej, że nie miałam z przedszkola, żadnego info, że ktoś zachorował (po fakcie się dowiedziałam).
W każdym razie jeszcze rano, jak księżniczka wstała było wszystko Ok. Nawet miałam w planach szybko ogarnąć mieszkanie.
A jako, że sobota to wziąć dzieciaki na działkę, niech pohasają na świeżym powietrzu. Niestety po pół godzinie, gdy córa do mnie przyszła…. Patrzę kilka krostek na ręce… Pierwsza moja myśl: Tyle komarów w nocy ją pożarło. I to jeden obok drugiego? Dopiero później jak zaczęłam przyglądać się całemu ciałku zobaczyłam w okolicach pępka charakterystyczne pęcherze wypełnione płynem. Wtedy już wiedziałam. Męczymy się, oj męczymy. Biedna chciałaby wyjść na dwór. Ale na dworze albo mocne słońce albo silny wiatr. Siedzimy w domu, co poradzić. Myślałam, że będzie szybko koniec, bo w sumie przez jeden dzień był przestój.

Ale dziś, 15., pojawiły się kolejne kropki i stan podgorączkowy (37,2°C), więc choroba nadal się rozwija. Ponoć 2 tygodnie z głowy. Zobaczymy…

Zaskoczył mnie fakt, że akurat córa przyniosła. Ona zawsze była odporniejsza. Poza tym syn starszy, więc teoretycznie powinien się na chorobę natknąć (od września pójdzie do szkoły). Jestem ciekawa czy zarazi się od siostry. Z dwojga złego wolałabym, żeby dostał jak najszybciej i oboje wrócili do przedszkola :p.