Witam Was w tym szczególnym dniu! Dziś obchodzimy Światowy Dzień Świadomości Autyzmu. Przychodzę do Was z takim moim, małym, osobistym apelem, przemyśleniem.

Nie mam zamiaru Wam tutaj robić wywodu naukowego, czym jest AUTYZM. Bardziej zastanawia mnie podejście ludzi. Oczywiście często nasze postrzeganie świata, nieraz błędne, może wiązać się po prostu z naszą niewiedzą. Jednakże dla mnie nie jest to wytłumaczeniem, dlaczego tak szybko oceniamy innych. Jedno spojrzenie starszej Pani, starszego Pana i uwagi z ich strony typu: „niewychowane dziecko”. Dlaczego? Bo się rozpłakało? Bo nie powiedziało dzień dobry? A może, dlatego, że piszczy, bije się po twarzy i w ogóle jakieś „niewychowane”? Dlaczego taki człowiek zanim wypowie ten bełkot nie zastanowi się, a może dziecko jest chore? Już nie mówię tu nawet o kwestii autyzmu. Ale może mieć np. gorączkę. Chore, jedzie z mamą autobusem do lekarza, bo przecież nie każdy ma auto bądź pieniądze na to by wozić się taksówką. Może być zmęczone czy choćby się popisywać. Może być też chore na autyzm, zespół Downa, nerwice natręctw czy inne schorzenia. Dlaczego od razu oceniać dziecko, a przy tym i rodzica czy innego opiekuna, z którym akurat to dziecko przebywa? Tak łatwo dana osoba wypowiada słowa, niby niewinne, ale w danej sytuacji mogą człowieka naprawdę dobić.

A gdyby tak odwrócić sytuację… Gdyby osoba z dzieckiem przechodząc koło starszej kobiety, zaraz powiedziała: „ale starucha!” – to byłaby przecież największa obraza i zniewaga. Zbluzganie od stóp do głowy o tym, że jest się źle wychowanym… Nie rozumiem dzisiejszego świata. Starsi ludzie mówią o niewyparzonym języku młodych. Fakt słyszy się bluźnierstwa i wyzwiska, ale najczęściej młodzież wymienia ją między sobą. Rzadko kiedy widzę, żeby młody człowiek komentował obcą osobę. Może się mylę. Żyję w „grzecznym” środowisku, a gdzie indziej wygląda to zupełnie inaczej. Nie będę się sprzeczać. Jednakże ja zauważam tendencję, że to raczej starsi ludzie są skłonni do komentowania czy pouczania obcych ludzi.

Czasem mam wrażenie, że nie nadaję się do tego świata… W głowie nie mieści mi się głośno oceniać innych, co innego pomyśleć sobie „o jeju, jaka chuda dziewczyna, sama skóra i kości”, a co innego wołać „eee ty kościotrup!” – pewnie wiecie, o co mi chodzi. Po prostu może mieć taką naturę, albo co gorsza być chora i sama nie akceptować swego wyglądu, a takimi docinkami możemy tylko jej kompleksy pogłębić. Ocenianie ludzi po wyglądzie jest dla mnie bardzo płytkie. Może dzięki wiedzy medycznej, której liznęłam na studiach i świadomości jak wiele istnieje chorób, które mają wpływ na nasz metabolizm, zdaję sobie sprawę, że wygląd sylwetki nie zależy tylko od tego czy zjemy kolejny batonik czy też nie.  Uważam, że nawet po zachowaniu nie należy oceniać ludzi. Zawsze ktoś może mieć gorszy dzień. Np. matka dała klapsa dziecku, nakrzyczała na niego, bo po raz kolejny skakało z huśtawki. Po 1) to temu dziecku naprawdę w pewnym momencie może stać się krzywda (taki wiem zaraz fala krytyki: „ale to nie jest wytłumaczenie”), po 2) to dziecko mogło nie spać pół nocy, od rana być marudne; jego mama pierwsze pół nocy dokańczała projekt do pracy, i w efekcie w ogóle nie zmrużył oka, czyli jest wyczerpana i szybciej puściły jej nerwy. Samo życie. Zdarza się. Ale to nie powód, żeby od razu wyzywać ją od złych matek, czy od tego że znęca się nad dzieckiem.
Ludzie popadają w coraz większe skrajności. Albo oceniają po pierwszym lepszym pozorze, albo doszukują się najgorszych rzeczy i je wyolbrzymiają. Tłumaczę: oczywiście nie jestem za przemocą, ale każdy może stracić cierpliwość, a jeszcze gdy dziecko samo sobie zagraża – niebezpiecznie się bawiąc – to uważam, że stosowna jest reprymenda.

Po co ten mój długi wywód? A po to, że dzieci z autyzmem są bardzo różne. Potrafią różnie reagować, nawet ich rodzice, którzy znają je najlepiej, czasem mogą nie przewidzieć reakcji swych dzieci w danej sytuacji. A przecież takie dzieci mają takie samo prawo, żeby pójść z rodzicami do sklepu, na plac zabaw czy do kina, jak ich zdrowi rówieśnicy.

Chcę pokazać Wam jak ta choroba potrafi być różna, przedstawiając Wam dwie sylwetki dzieci.

Chłopiec, 7 lat

Wysoki, bystry, radosny, patrzący w oczy. Czasem wstydliwy przed obcymi. Jedyne co rzuca się w oczy? Nie mówi. Czasem coś zaśpiewa (aaa!) i tyle. Na pierwszy rzut oka zdrów jak ryba. Przecież fizycznie sprawny. Grzeczny. Gdyby zaczął malować z rówieśnikami, okazałoby się, że jego zdolności artystyczne odbiegają dalece od rówieśników.

Dziewczynka, 5 lat

Dziewczynka sprawna fizyczna. Posiadająca dużą nadwrażliwość na dźwięk – czyli przy każdym większym hałasie zatyka uszy, czasem piszczy (co przez specjalistów nazywane jest sposobem „kontroli hałasu” – jestem głośniejsza od innych dźwięków więc, panuję nad sytuacją). Czasem bujająca się na nóżka. Co rzuca się pierwszego w oczy? Częste podskakiwanie na palcach. Najgorsze dla rodzica to nie do przewidzenia ataki złości, płaczu. Mogą wybuchnąć w każdej chwili, a rada na nie, to odseparowanie dziewczynki od hałasu, ludzi i najlepiej położenie do własnego łóżka. Ponadto wada stóp: koślawość.

Takie zachowania, ale także i inne nie są oznaką rozwydrzeni dziecka czy „bezstresowego wychowania” tylko objawem choroby. Bądźmy bardziej wyrozumiali i częściej uśmiechajmy się i miejmy dobre słowo dla drugiego człowieka. Wtedy świat będzie lepszy dla wszystkich.