Cześć!

Od dawna zamierzałam usiąść i napisać ten post. Zależnie od dnia – humoru Przemka i jego zaangażowania – miał być on bardziej bądź mniej optymistyczny. Może dzisiaj to też zły wybór, bo akurat leje i moje nastawienie wynosi -10 do wszystkiego! Ale postaram się być w miarę obiektywna. Obiecuję!

 

O czym będzie mowa?

O nauce czytania, do której notabene siadamy regularnie od przedszkola. Co jakiś czas próbujemy ugryźć temat. Niestety, pewnie wiele w tym mojej winy, ale zazwyczaj cały misterny plan szedł w łeb. Tak naprawdę dopiero pod koniec tego roku szkolnego upewniłam się, że to ten moment i dam radę mentalnie do tego, by regularnie ciągnąć temat.

Kochani tak! Od tego zależy powodzenie planu – regularność. Regularność mimo fochów dziecka, jego braku zaangażowania, złego dnia, czynnego oporu, mimo „nie chcę”, „nie da rady” itp. Na to musimy być nastawieni. U mnie wcześniej tego samozaparcia brakowało, teraz jest. Niestety pomimo szczerych chęci nadal wygląda to dość słabo… Ale o tym później…

 

Nasze pomoce

Chciałam przedstawić Wam nasze pomocy. Przed zaczęciem nauki miałam gotowe może ze 3? W trakcie dorabiałam kolejne, aby móc rotować nimi by Przemek zbyt szybko się nimi nie znudził. Aktualnie do nauki sylab z P i M mamy 11 pomocy, którymi codziennie rotuję bądź sprytnie miksuję. Także jak nie trudno zauważyć, co ok. 1,5 tygodnia mamy powtórkę z rozgrzewki.

  1. Zwykłe sylaby

To taka moja robocza nazwa. Możemy używać samych czarno białych sylab po prostu do czytania – powtarzania, pokazywania.

Można wydrukować sylaby w dwóch kolorach i dopasowywać kolorami (niebieską sylabę PA z czerwoną sylabą PA). Położyć przed dzieckiem dwie sylaby i poprosić o podanie konkretnej. Stopniowo zwiększać poziom trudności dokładając kolejne sylaby. Dla mnie to taki dobry materiał na początek do poznania wyglądu sylaby, oswojenia się z nim. Ale równie dobrze sprawi się, gdy już dziecko jest na dalszym etapie i będzie można tworzyć pary sylab, a dziecko po prostu będzie je czytać. Można oczywiście dorobić gadżety – kieszonki, pudełeczka itp., do których dziecko będzie segregować adekwatne sylaby. Oczywiście taki sam zestaw robimy z sylabami z M i równocześnie uczymy je dziecka.

2. Jabłka

Dokładamy do jabłek adekwatne pszczółki. Jak widzicie ten materiał wykonałam na papierze kolorowym. Jabłka zrobiłam dwustronnie – z drugiej strony domalowałam ogonek. Dzięki temu miałam mniej do laminowania. Każde jabłko to od razu sylaba i z P i M. Pszczółki zrobiłam osobno, ale z nimi też można podziałać tą samą metodą. Dziecko ma za zadanie dopasować pszczółkę do jabłka. Przy tym czytamy, powtarzamy. Możemy dorobić atrakcyjną historię by dziecko chętnie siadło do materiału. Możemy być sadownikiem, który odgania pszczółki, albo pszczółką robotnicą, która zbiera „jedzonko” do swojego ula. Takie różne pomysły od czapy, im bardziej irracjonalne (przynajmniej w mniemaniu osoby dorosłej) tym bardziej dziecko ma uciechę. A przecież o to chodzi, prawda?

3. Marchewki

Na pudełku naklejamy wizerunek królika. Wycinamy otwór na buźkę królika wink . Karmimy królika marchewkami. Początkowo po kolei wspomagając dziecko przy czytaniu. Później możemy dorabiać historyjki typu: Króliczek jest głodny i bardzo chce zjeść marchewkę PA. Oczywiście możemy naśladować odgłosy chrupania, mlaskania, zadowolenia i zniecierpliwienia laugh. Takie „efekty dźwiękowe” na pewno umilą dziecku pracę. Królika i inne zwierzątka można pobrać ze strony printoteka.pl bądź samemu narysować.

4. Potworek głodomorek

Adekwatnie sytuacja wygląda przy potworku. U nas to po prostu druga strona pudełka z królikiem. Dorobiłam mu tylko ruchome zęby, które mogą ugryźć przy karmieniu. Polecam ten trik! Młody zanosi się ze śmiechu. Ponadto same babeczki wykonałam w dwóch kolorach, także ich możemy używać, jako osobną pomoc w dopasowywaniu kolorów (ta sama babeczka PA żółta z różową PA). Płynnie możemy też przejść do czytania dwóch sylab. Początkowo dla ułatwienia by dziecko widziało różnicę między P i M układam przed nim do przeczytania np. żółtą babeczkę PA z różową babeczką MY.

  5. Drzewa

Każde drzewo to inna sylaba. Przyporządkowujemy do drzewa daną sylabę. Tutaj możemy odejść od stolika, im dalej tym lepiej. Dziecko pobiega i pouczy się. Nie będzie tak sztywno, wręcz odwrotnie może być bardzo śmiesznie. Rozkładamy drzewa w różnych stronach pokoju. Na stole czy do miski wykładamy liście. Dziecko bierze po jednym i biega, skacze, tupta itp. (wg naszego polecenia) w poszukiwaniu odpowiedniego drzewa. Oczywiście pilnujemy by za każdym razem na głos przeczytało (powtórzyło po nas) sylabę zapisaną na liściu.

6. Gąsienica

Taaak to te same liście. Właśnie fajne jest to by, choć część jednej pomocy mogła stać się elementem drugiej. Mniej papieru, wycinania, laminowania, a mimo wszystko większa różnorodność. Przyklejamy do brzuszka gąsienicy liście. Na osobnych kartkach piszemy ciąg sylab, a dziecko po prostu musi odwzorować je w liściach. Początkowo możemy ćwiczyć na przemian karteczkę z P i M. Potem możemy stworzyć karteczki mieszane. Tutaj historyjka już to nasza inwencja twórcza… Możemy powiedzieć, że gąsienica te liście zjada. Albo, że one się przyczepiają do jej nóżek – przy okazji możemy pokazać filmik z prawdziwą gąsienicą jak się porusza itd. Mojego jegomościa bardzo to zainteresowało. Nawet wypatrzył na spacerze jedną gąsieniczkę i ją obserwował smiley.

  7. Kotki

Tutaj niepozorna pomoc, ale dzięki mojej historyjce Przemek uwielbia ją i chichra się przy niej, że hej. Możemy się nią bawić na wiele sposobów i to w niej lubię najbardziej! Dobra zaczynamy. Po pierwsze możemy układać po prostu kotki na płocie wg karteczkowych instrukcji (tak tych samych, co przy gąsieniczce). Po drugie możemy użyć ptaszków – najpierw je ułożyć i pozwolić dziecku poukładać adekwatne kotki na płocie. Można się poprzekomarzać z dzieckiem – pouciekać ptaszkiem, gdy kotek próbuje go złapać i zjeść. A gdy kotki się już tak rozbrykają wkracza na scenę PANI GOSPODYNI! Krzyczy na kotki: „O wy łobuzy! Zostawcie biedne ptaszki, do domu!” I Pani woła po kolei kotki, a one zeskakują z płotu – ulubiony moment Przemka. 

Sam już im grozi paluszkiem i woła „Łobuzy!” wink. Potem jeszcze kotki trzeba nakarmić – także każdy grzecznie siada do swojej miseczki z mlekiem. Można przewałkować całą historyjkę bądź też jeden jej element. Pomoc wszechstronna, a i sama plansza z trawką i płotkiem może być wykorzystana do innych pomocy. Np. my używamy jej do „posadzenia” marchewek (pomoc z królikiem). Układam marchewki w rządku i potem mówię, że PANI GOSPODYNI (tak wiem babka wymiata! laugh) będzie robić zupę i potrzebuje marchewkę – tu wymieniam np. PU, MA, PE.

  8. Muchy

Przyklejamy muchę do ściany/drzwi. Użyłam do tego taśmy dwustronnej. Dajemy jegomościowi klapkę na muchy i mówimy, którą muchę ma zabić. Możemy też porozklejać je w różne miejsca i biegać po całym domu. „Zobacz, zobacz tam wysoko na szafie siedzi mucha. Jaka to mucha? Przeczytaj.” Trochę ruchu nie zaszkodzi. A i w zabawę dziecko szybko się wkręca.

9. Patyczki laryngologiczne

Opakowanie patyczków zakupiłam w aptece. Na każdym przykleiłam sylabę. Zrobiłam kieszonki z filcu. Dziecko czyta i wkłada poszczególne patyczki do odpowiednich kieszonek. Na kieszonkach karteczki z sylabami przyczepiłam na rzepach, także kolejność zapisanych sylab możemy dowolnie zmieniać.

  10. Korki

W korkach po sokach – w wewnętrznej części ponaklejałam sylaby. Bawimy się nimi różnie, jako memory bądź do segregowania. Do butelek jegomość wrzuca adekwatne sylaby. Ostatnio zakupiłam gadżeciarskie „nożyce” drewniane i młody tym chwyta korki. Super urozmaicenie i bardzo atrakcyjny sposób. Młody uwielbia.

11. Deszcz i słońce

Krople deszczu przytwierdzamy do odpowiednich chmurek. Potem wychodzi słońce – oczywiście deszcz przestaje padać… Młody sam chowa kropelki (sprzątanie za jednym razem, a jak!) i wychodzi słońce – dopasowuje słońce do chmurki smiley .

A w praktyce?

Zaangażowanie, zaangażowanie. Pomysły, pomysłami. Niestety pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Najważniejsze to nie nastawiać się, że pójdzie szybko, że będzie łatwo… Mówię jedno, ale sama wpadłam w tę pułapkę. Myślałam, że w ciągu wakacji uda mi się syna nauczyć, co najmniej 3 takich par paradygmatów… Rzeczywistość niestety mocno mną wstrząsnęła… Od 2 czerwca intensywnie – codziennie- czytamy sylaby z jedną z pomocy… Ciągle jesteśmy przy P i M… Powiedzmy, że tak na 10 przykładów (mieszanych np. PU MA) syn poprawnie czyta 6… Czy to dużo, czy mało? Wiem jedno, idzie dużo gorzej niż zakładałam. Byłam bliska rzucenia tego w kąt. Zrobiłam dwa dni przerwy i lecimy dalej z temat. Wyłączyłam analizowanie typu: jak dobrze mu idzie? Po prostu codziennie przerabiamy daną pomoc. Mam nadzieję, że nastanie dzień, w którym doczekam się poprawnego przeczytania wszystkich sylab.

Nie chcę Was zniechęcać. Jednak nie będę owijać w bawełnę i udawać, że to wszystko jest takie proste. Niestety nie jest. U dzieci z dysfunkcjami nauka potrafi trwać duuużo dłużej niżeli u zdrowych. Nie mniej jednak warto podjąć ten trud.

 

Skąd pomysły?

Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do stworzenia własnych pomocy. Moje to też wynik podpatrzenia innych… Szczególnie pomocne było dla mnie przejrzenie instagrama po hasztagiu sylaby (w lupkę wpisz #sylaby). Przejrzałam, a potem pojawiły się także własne pomysły. Także szukajcie i twórzcie coś dla swoich dzieci. Ważna w tym wszystkim jest otwartość i pozytywne nastawienie. W nerwach nie nauczymy naszego dziecka czytać. Głęboki wdech i lecimy dalej.

 

Powodzenia!