Dawno nie pisałam o kosmetykach DIY  wink. Dziś poruszę dwie kwestie: jak przetrzymywać kosmetyki robione własnoręcznie i jak przedłużyć ich trwałość?

Gdy zdecydujemy się na własnoręczne zrobienie kosmetyku, a nie zabezpieczymy go żadnym konserwantem to musimy przetrzymywać go w lodówce i zużyć w ciągu maksymalnie 2 tygodni!

W celu zwiększenia okresu trwałości naszych kosmetyków sklepy z półproduktami wychodzą nam naprzeciw i w swym asortymencie mają zazwyczaj po kilka rodzajów konserwantów. Są to substancje naturalne, niektóre z wysoką biozgodnością i zachowanymi standardami mają odpowiednie certyfikaty (m.in. Ecocert). Dzięki zastosowaniu konserwantów nasze „wyroby” możemy przetrzymywać już poza lodówką, a ich trwałość zwiększa się aż do 6 miesięcy!

Przy stosowaniu konserwantów należy zwrócić uwagę na kilka spraw:

  • W jakim pH dany konserwant działa?
  • W jakiej temperaturze działa (czy trzeba dodać go po ochłodzeniu kosmetyku – faza C, czy można wcześniej)?
  • W jakim stężeniu należy danego konserwantu dodać (kwestia przeliczenia na ile nam starczy danego konserwantu, w stosunku do ceny; wiecie doskonale: rozeznanie co mi się bardziej opłaca)?
  • Czy konkretnego konserwantu możemy użyć w danym kosmetyku? (np. FEOG nie jest zalecany do konserwowania szamponów)

Dlaczego pomimo zastosowania konserwantu mój kosmetyk „się zepsuł”?

Powodów może być kilka:

  1. Nie zachowanie wystarczających warunków higienicznych przy produkcji – brak lub niedokładna dezynfekcja narzędzi, opakowań, powierzchni na której tworzysz kosmetyk.
  2. Użycie zbyt małego stężenia konserwantu.
  3. Zbyt powierzchowne wymieszanie kosmetyku z konserwantem.
  4. Użycie złego rodzaju konserwantu (np. użycie konserwantu DHA BA w kosmetyku, który ma pH 8, a konserwant działa w pH poniżej 7).
  5. Czy w końcu dostarczenie bakterii w trakcie używania (np. aplikujemy zmoczoną dłonią krem z opakowania, ta woda dostaje się do reszty kosmetyku i zaczynają rozwijać się bakterie).

Ważna jest też kwestia ustalenia co NIE JEST oznaką zepsucia kosmetyku:

  • Zmętnienie lub delikatna zmiana koloru – w zależności od użytych półproduktów, w niektórych przypadkach takie zmiany są dopuszczalne (należy DOKŁADNIE zaznajomić się z kartą charakterystyki półproduktów używanych do wyrobu kosmetyku), a w niektórych już nie (np. utlenienie związków pod wpływem światła – mogą podrażniać bądź po prostu osłabić działanie kosmetyku)
  • Wytrącanie się osadu w kosmetykach płynnych (np. tonikach) – niekoniecznie jest to oznaka zepsucia, tylko np. jakiś półprodukt wytrącił się ponieważ po dodaniu kwasu laktobionowego pH gwałtownie się zmniejszyło
  • „wypłynięcie” oleju z kremu – tak kolokwialnie to nazwałam, ale chodzi mi o sytuację, gdy otwieramy opakowanie kremu DIY, a na jego powierzchni znajdujemy kropelki oleju – może to być skutek dodania zbyt małej ilości emulgatora bądź mimo wszystko zbyt wysokiej temperatury – szczególnie takie sytuacje mają miejsce w lato, gdy przetrzymujemy krem poza lodówką, a dni są bardzo upalne  (latem mimo wszystko polecam przetrzymywać kremy w lodówce, nawet jeżeli użyliśmy konserwantu).

Mam nadzieję, że powyższymi opcjami Was nie nastraszyłam. To nie jest tak, że konserwanty nie działają albo, że ich użycie jest bardzo skomplikowane. Wszystko jest logiczne i opisane w kartach charakterystyki, więc na spokojnie dacie radę to ogarnąć.

Jakie mamy konserwanty do dyspozycji? Każdy sklep z półproduktami ma inne. Poniżej przedstawiam tabelkę z ich porównaniem (link poniżej – przejrzysta tabela w pdfie czeka). Mam nadzieje, że takie zestawienie się Wam przyda. Jeżeli o jakimś konserwancie  zapomniałam to piszcie śmiało, dodam go do listy. Pozdrawiam Was gorąco! 🙂