Cześć wszystkim!
Ostatnimi czasy starszaka naszła faza na gry planszowe. Codziennie w coś gramy. Lubi to i sam się tego domaga. Nawet wybrał sobie i zamówiliśmy 2 kolejne gry.
Z nim to o tyle prosto, że nie ma problemu, jego zaburzenia nie wpływają na odbiór gier. Potrafi w nie grać. Choć na razie to w miarę proste gry planszowe, typu chińczyk czy zręcznościowe np. spadające małpy (u nas wersja kura i pióra).
Jak na młodszą siostrę przystało, chce robić to, co starszy brat. Bo przecież to jest fajne i dzięki temu będzie bardziej dorosła. Tak zaczęła często się do nas dosiadać, obserwować, ale widziałam, że nie bardzo potrafi skupić wzrok na tych naszych kolorowych planszach. Czasem brała do ręki kostkę, ale to było wszystko. Uznałam, że chcę spróbować w coś z nią zagrać.
Znalazłam, jakąś prostą planszówkę, która wydała mi się nie przeładowana postaciami czy innymi „ozdobnikami”. Niestety nadal nie było to, TO. Widziałam, że problem tkwi też w samych polach… W większości gier, które mieliśmy pod ręką to po prostu jeden tor przedzielony poziomymi kreskami. Nie miałam pod ręką gry z osobnymi polami, a podejrzewałam, że taki sposób przedstawienia byłby dla córy bardziej adekwatny.
TUTAJ MAŁY PRZERWNIK, dla tych, którzy wpadli na moją stronę po raz pierwszy. Cześć! Córa ma autyzm, niepełnosprawność intelektualną oraz problemy z percepcją wzrokową. Na pewno odbiega rozwojem od neurotypowych rówieśników. Dlatego pomysł z grą ma przede wszystkim sprostać jej potrzebom.<spanstyle)
Postanowiłam, że zrobię dla córy sama grę. Oczywiście no nie będę Wam tutaj ściemniać… Pierwsze, co zrobiłam to wpisałam w Google „gry dla autysty”. Fakt wyszukało mi stronkę(taką). Nawet było tam coś podobnego do tego, o czym myślałam. Ale bądźmy szczerzy… Nie byłam gotowa wydać 70-80 zł na coś, co może po prostu w ogóle się u nas nie sprawdzić. Dlatego wróciłam do pomysłu z grą… Tak zaczęłam rozmyślać, jak to powinno wyglądać.
Plansza
Wiedziałam, że chce by gra była kontrastowa. A co jest bardziej kontrastowe niżeli biel i czerń? Także planszę stworzyłam z dwóch czarnych str. A4. Taki kontrast sprawdzał się u nas także przy nauce kolorowania. Jeżeli Wasze dzieci „nie wiedzą, co kolorować” – mówiąc po rodzicielsku. Kryklają całą kartkę na oślep. To może warto zacząć od obrazków do kolorowania przyklejonych na czarne tło? U nas się to sprawdziło, także polecam. Pola oczywiście zrobiłam białe.
Ułożenie pól
Po pierwsze chciałam, żeby „droga” poruszania się była zgodnym z tym, co córka jest uczona. Czyli od lewej do prawej (układanie sekwencji… wiecie jak jest. Nie chcę córce mieszać w głowie). Drogi w kształcie koła, esów floresów czy innych ślaczków tym bardziej nie wchodziły w rachubę.
Kostka
Córa jeszcze nie umie sprawnie liczyć, także zwykła kostka z oczkami w ogóle nie wchodziła w rachubę. Nakleiłam na drewnianą kostkę po prostu cyfry. U nas na razie zakres do 3, także tylko cyfry 1,2, 3 zostały przyklejone na kostkę.
Tło
Wiedziałam, że musze czymś córkę zachęcić. No do biało-czarnej kartki mi nie siądzie… A z kolei przesyt kolorowych postaci, kwiatków motylków czy czego tam jeszcze spowoduje, że nie będzie się umiała skupić na samej grze – przesuwaniu pionka po polach. Także wymyśliłam, że „ozdoby” – u nas postacie z ulubionych bajek córci – będą zdejmowane. A jak to najłatwiej uczynić? Rzepami! Także całą grę (plansze z polami) zalaminowałam. Osobno nasze ozdoby (postacie z bajek) również. Na plansze przykleiłam w kilku miejscach rzepy. Tym sposobem raz, że córcia mogła wybierać, które postacie chce, aby były na planszy. A dwa, że możemy w łatwy sposób kontrolować ilość rozpraszaczy (czyli ilość postaci). I powiem Wam, że za pierwszym razem córcia sama ściągnęła wszystkie postacie. Ale widok tego, że może je naklejać i zmieniać ich ustawienie równie mocno fascynowało. Musieliśmy w trakcie gry nasze ozdobniki schować, bo granie odchodziło na dalszy plan, a przecież nie o to w tym chodzi 😅.
Tak powstała nasza KONTRASTOWA GRA PLANSZOWA. Pionki wzięłam po prostu z innej gry, ale też wiecie te takie najbardziej klasyczne (nie żadne figurki).
Reakcja
Całą grę przygotowaliśmy w piątek także w sobotę mogliśmy siąść i sprawdzić efekty naszej pracy. Wzięłam męża do pomocy – aby był osobą grającą – a ja byłam asystentem-cieniem dla córci.
Powiem Wam, że nie spodziewałam się aż takiej radości. Córcia, jak zobaczyła, ze ona może zagrać w planszówkę i to z tatą! Taaak tatusiowa ostatnio bardzo jest… Bardzo się ucieszyła, siadła przy grze bez problemu. Wykonaliśmy dwie partie. Oczywiście na początku chwytała za oba pionki, rzucała kostką, chciała byle jak po tych polach skakać. Musiałam tutaj jej rączkę odpowiednio wspierać. Pokazywać, na czym to polega. Ale ładnie czekała na swoją kolej, gdy to tatuś kulała, także SUPER! Już kolejnego dnia bez oporu dała się prowadzić za rączkę, nie chwytała obu pionków, tylko na ile to możliwe chciał uczestniczyć w grze.
Także jestem bardzo zadowolona. Cieszę się, że tak dobrze to zaskoczyło. Córa siada chętnie… Nawet doszliśmy do etapu, że 2. postacie mogą być przyklejone, a ona nadal potrafi się skupić na grze. Także ćwiczymy percepcję wzrokową i oczywiście liczenie.
A Wy tworzycie dla dzieci własne gry?
Najnowsze komentarze