Już Wam wspominałam, że bardzo lubię kosmetyki rosyjskie. Dziś jednak chcę przedstawić firmę polską, która posiada wiele naturalnych kosmetyków godnych polecenia. Mówię o firmie Sylveco, do której należą marki: SYLVECO, SYLVECO dla dzieci, BIOLAVEN oraz VIANEK.
Osobiście miałam przyjemność testowania balsamu myjącego do włosów z betuliną Sylveco oraz maski do włosów z ekstraktem z korzenia żywokostu z Vianka.
Sylveco, balsam myjący do włosów z betuliną
Balsam jest trafną nazwą myjadła Sylveco. Jest białym, rzadkim płynem. Trzeba „nauczyć się” używać tego produktu. Dla osób, które zawsze myły włosy szamponami drogeryjnymi pierwsze z nim zetknięcie będzie trudne. Raz, że irytujące będzie jego szybkie spływanie z ręki, dwa, że sam proces mycia będzie uciążliwy. Jeżeli nie przyłożymy się do masażu skóry głowy, możemy zostać z efektem niedomytych włosów. Od taki psikus. Dla osób, które stosowały już metody mycia no-poo (bez użycia szamponu) bez problemu użyją tego balsamu w prawidłowy sposób. Moje pierwsze mycie było także nieudane. Za drugim razem, gdy poświęciłam skórze głowy więcej czasu efekt był zadowalający. Nawet poczułam delikatne mrowienie (działanie betuliny). Balsam jest delikatnym myjadłem. Skutecznie zniechęca mnie do niego konsystencja. Niestety chwilka nieuwagi i z butelki wylewa się zbyt duża ilość balsamu. Następnie w mgnieniu oka trzeba nałożyć go na włosy, inaczej będzie się przelewał przez palce. Z drugiej strony uwielbiam jego zapach. Jest intensywnie ziołowo-grzybowy. Za 300 ml tego balsamu zapłacimy ok. 25 zł. Czy skuszę się na niego ponownie? Nie wykluczam tego faktu. Choć przyznam szczerze, że pewnie będę czekać na jakąś atrakcyjną promocję.
Vianek, intensywnie wzmacniająca maska do włosów z ekstraktem z korzenia żywokostu
Maska intensywnie wzmacniająca Vianek zaskoczyła mnie swą bardzooo gęstą konsystencją. Przypomina mi bardziej masło, niżeli maskę. Nie zapomnę jej białej barwy przeplatanej żółtymi połyskującymi pasmami. Maska jest intensywnym wzmocnieniem dla włosów. Na pewno nie poleciłabym jej do stosowania, co mycie. Jej bogaty skład potrafi nieźle dociążyć włosy. Jest to maska PEH – zawiera w sobie zarówno proteiny (pszenicy i owsa), emolienty (olej ze słodkich migdałów i olejek sosnowy), jak i humektanty (substancje nawilżające – glicerynę, panthenol, ekstrakt z aloesu). Za 150 ml tej maski zapłacimy ok. 16 zł.
Dla mnie jest to trafny duet. Szczególnie teraz na zimową porę, gdy włosy są bardziej narażone na przesuszenie i uszkodzenia mechaniczne. To dobra opcja dla włosów zniszczonych rozjaśnianiem czy nadmiernym stosowaniem prostownicy.
Stosowaliście już te produkty? Podzielcie się swoją opinią na ich temat.
Najnowsze komentarze