Dzisiaj kilka słów na temat marki własnej drogerii Kontigo – WaterMellow.
Słysząc na jej temat wiele dobrych opinii skusiłam się na jej zakup. Przede wszystkim odpowiadała mi lekka formuła, której niezmiernie potrzebowałam w środku wakacji. Poza tym jest to polska marka, także tym bardziej chciałam ją wypróbować. Od 10. sierpnia zaczęłam testowanie kremu do twarzy i pod oczy. Pianka poszła w użycie znacznie później, gdyż czekałam aż zużyje poprzednie myjadło.
KREM DO TWARZY
INCI: Aqua (woda), caprylic/capric triglyceride (emolient), citrullus lanatus seed oil (olej z pestek arbuza), prunus amygdalus dulcis oil (olej ze słodkich migdłów), glycerin (gliceryna), cetearyl olivate (humektant), coco-caprylate/caprate (substancja nawilżająca, zmiękczająca), butyrospermum parkii butter (masło shea), sorbitan olivate (substancja nawilżająco-natłuszczająca), citrullus lanatus fruit extract (ekstrakt z arbuza), punica granatum fruit extract (ekstrakt z granatu), sodium hyaluronate (kwas hialuronowy), cetearyl alcohol (emolient), tocopherol (wit. E), ascorbyl palmitate (wit. C), glyceryl stearate (emolient), glyceryl oleate (emolient), xanthan gum (zagęstnik), lecithin (emulgator), citric acid (regulator pH), benzyl alcohol (konserwant), dehydroacetic acid (konserwant), sodium benzoate (konserwant), potassium sorbate (konserwant), parfum (zapach).
Krem w opakowaniu typu airless, w bardzo poręcznej tubie. Za 50 ml kremu zapłacimy 29,99 zł. Dobrze się aplikuje. Pompka wytrzymała. W ciągu użycia się nie zepsuła, a opakowanie nie pękło, pomimo że dość często mi upadało. Na jedno użycie potrzebowałam 3 pompki (twarz i szyja). Krem szybciutko się wchłaniał. Pozostawia miłe uczucie na skórze. Skóra staje się miękka i odczuwalnie nawilżona. Dobrze nadaje się pod makijaż. Skóra się nie poci pod nadmiarem kosmetyku, a makijaż nie roluje. Na słoneczne i ciepłe dni sprawdził mi się bardzo dobrze. Nuta zapachowa jest delikatna. Wyczuwalny jest arbuz, ale nienachalnie. Myślę, że to taki dobry wybór na lato i sprawdzi się u większości cer. Szczególnie na rano, ale wieczorem np. po całodniowym opalaniu potrzebowałam dodatkowego nawilżenia w postaci serum czy maseczki. Kremowi nie mam nic do zarzucenia. Spełnia swoją rolę. Nie zapycha, cenię go właśnie za to, że po nałożeniu na twarz nie tworzy efektu maski. Czasem z kremem na dzień, szczególnie w upalne dni, miałam problem właśnie z uczuciem takiej ciężkości na twarzy, tutaj ani razu nie miałam takiej sytuacji.
KREM POD OCZY
INCI: Aqua (woda), caprylic/capric triglyceride (emolient), glycerin (gliceryna), polyglyceryl-4 caprate (emolient), sodium lactate (humektant), persea gratissima oil (olej z awokado), coco-caprylate/caprate (substancja nawilżająca, zmiękczająca), xanthan gum (zagęstnik), citrullus lanatus fruit extract (ekstrakt z arbuza), sodium hyaluronate (kwas hialuronowy), punica granatum fruit extract (ekstrakt z granatu), tocopheryl acetate (wit. E), benzyl alcohol (konserwant), benzoic acid (konserwant), dehydroacetic acid (konserwant), sodium benzoate (konserwant), potassium sorbate (konserwant), parfum (zapach).
Znowu mamy do czynienia z buteleczką airless. Znajdziemy w niej 15 ml kremu, za który zapłacimy 24,99 zł. Tutaj dozownik mnie zawiódł pod względem wielkości porcji. Niestety ilość z jednej pompki produktu to zdecydowanie za dużo na jedno użycie. Musiałam bardzo ostrożnie i precyzyjnie naciskać pompkę, przyciskać ją do niespełna połowy – taka ilość mi starczała na jedno posmarowanie okolic oczu. Sam krem ma postać gęstego żelu, troszkę klejącego. Przy zbyt dużej ilości i próbie go rozsmarowania zaczyna się pienić. Trzeba się z nim delikatnie obchodzić. Uważać zarówno z ilością, jak i sposobem aplikacji. U mnie najbardziej sprawdziło się wklepywanie. Tutaj nuta zapachowa również delikatnie arbuzowa. Krem ładnie nawilża i delikatnie rozświetla okolice oczu. To nie to, żeby były tam jakieś drobinki. Po prostu po posmarowaniu skóra wydaje się być taka bardziej zdrowa, mniej poszarzała.
PIANKA
INCI: Aqua (woda), decyl glucoside (łagodny detegrent), glycerin (gliceryna), aloe barbadensis leaf juice (sok z aloesu), propanediol (rozpuszczalnik), cocamidopropyl betainę (substancja myjąca, pianotwórcza), polyglyceryl-4 caprate (emolient), citrullus lanatus fruit extract (ekstrakt z arbuza), punica granatum fruit extract (ekstrakt z granatu), coco-glucoside (emulgator), glyceryl oleate (kwas mlekowy), lactic acid (regulator pH), citric acid (regulator pH), hydrogenated palm glycerides citrate (emulgator), tocopherol (wit. E), benzyl alcohol (konserwant), dehydroacetic acid (konserwant), sodium benzoate (konserwant), potassium sorbate (konserwant), parfum (zapach), ci 16255 (barwnik).
Tego produktu zaczęłam używać najpóźniej. Przyznam się szczerze, że do kremów i pianek do mycia twarzy mam od razu „ale”. Niestety tego typu produkty często mnie zawodziły, jeżeli chodzi o skuteczność mycia twarzy. W moim przypadku zawsze najbezpieczniejszy wydawał się żel. Taka formuła najbardziej domywała moją skórę. Natomiast pianki i kremy zazwyczaj były zbyt łagodne. Mycie twarzy z ich użyciem musiałam powtarzać by czuć odpowiednie oczyszczenie skóry. Jednak dałam szansę piance WaterMellow i muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przy dozowaniu wydawało mi się, że wypuszczana ilość pianki będzie niewystarczająca do umycia całej twarzy, a jednak okazywało się, że bez problemu umyłam nią całą twarz. W trakcie wieczornej pielęgnacji używałam jej dwukrotnie. Jako domycie olejku do demakijażu oraz powtórnie do już całkowitego oczyszczenia twarzy. Po takim myciu skóra była dobrze oczyszczona, ale nieściągnięta. Po prostu przyjemnie czysta. Rano w zupełności wystarczało pojedyncze mycie. Tutaj wydaje mi się, że zapach jest troszkę bardziej intensywny niżeli w kremach, ale również nienachalny. Butelka pianotwórcza zawiera 160 ml produktu, za który zapłacimy 25,99 zł.
Każdy z tych produktów odebrałam bardzo pozytywnie. Myślę, że to dobry wybór na upalne letnie dni. Gdy chcemy poczuć szybkie nawilżenie, ale zarazem lekkość i szybką wchłanialność. Poza tym za tak dobry, naturalny skład zapłacimy naprawdę atrakcyjną cenę. Często też możemy upolować tę serię na promocji, także tym bardziej warto ją wypróbować. Możliwe, że w przyszłości pokuszę się o kolejne produkty z tej serii.
Znacie je? Jak u Was się sprawdziły?
Najnowsze komentarze